Testament w pamięci pokoleń

Historia cmentarza w Czartorii zaczyna się w 1889 roku, kiedy to zaczęła panować we wsi choroba śmiertelna. Wtedy człowiek majętny mieszkający w Czartorii postawił dwa krzyże, jeden na skraju Czartorii od strony Rybak a drugi w miejscu gdzie obecnie znajduje się cmentarz, co miało zapobiec szerzeniu się choroby. Krzyże te stoją do chwili obecnej. Przy krzyżu w lesie zostało pochowanych kilka osób. W 1916 roku pochowano tu 2 żołnierzy rosyjskich , którzy zginęli na terenie Czartorii , mogiły ich zachowały się do dziś.

W dniu 1 VIII 1920 r dołączyli do nich waleczni młodzi ludzie z 7 kompanii II batalionu 205 Pułku Piechoty Ochotniczej. Młodzi chłopcy, którzy pochodzili spod Warszawy, walczyli dzielnie pod Nowogrodem z oddziałem bolszewików nadciągającym od strony Łomży. Niestety młodzi ludzie polegli w tej nierównej batalii. Części z nich udało się zbiec w okolice miejscowości Czartoria nad rzeką Narew. Niestety i tu sowieci ich znów dopadli. Trzydziestu sześciu młodych ludzi zostało brutalnie wymordowanych szablami, poodcinano im głowy. Ówczesny sołtys wsi Czartoria Pan Adam Korytkowski , gdy się o tym dowiedział, zabrał ciała wszystkich wymordowanych i pochował w lesie. Wioząc ich ciała wozem konnym przez deski lała się krew. Z tragicznych opowieści Pana Adama dowiadujemy się, iż dwóm chłopcom udało się zbiec i skryć na podwórku sołtysa. Gdy wieczorem córka Pana Adama Stefania, poszła zanieść im chleb usłyszała odmowę i stwierdzenie, że im już się nie przyda , że i tak zginą…

Sołtys Pan Adam Korytkowski, wszystkie tragiczne informacje przekazał swojemu synowi Wincentemu Korytkowskiemu i prosił o zachowanie pamięci o poległych w tym miejscu żołnierzach. Wincenty Korytkowski obiecał swojemu ojcu, że pamięć o nich będzie trwać.

W 1937 roku nieznani ludzie ogrodzili to miejsce drewnianym płotem, nikomu nie udzielając informacji skąd są. W latach ‘70 XX wieku, Pan Wincenty umieścił na mogiłach krzyże brzozowe. Następnie w 1974 roku wymienił rozpadający się drewniany płot na ogrodzenie z siatki, które to zrobił wspólnie z Janem Jankowski mieszkańcem Czartorii. W następnych latach w miarę sił i możliwości finansowych krzyże drewniane zamienił na metalowe. Na przełomie wszystkich tych lat, tak jak obiecał swojemu ojcu próbował skontaktować się z IPN i Czerwonym Krzyżem pisał do nich, ale bez odpowiedzi. Próbował wszelkich kontaktów u władz państwowych i kościelnych, szukał rodzin tych chłopców, ale bez rezultatu. Ówczesne władze się tym nie interesowały. Ciągle myślał o tym aby zachować pamięć o tych co tu zostali pochowani. Cały czas dążył do tego, aby cmentarz został wyświęcony, co mu się udało w 1992 r. przez proboszcza parafii Mariana Filipkowskiego. Stwierdził , że po śmierci „ możecie mnie tu pochować”. Wincenty Korytkowski przekazał swoim dzieciom, aby dalej o nich pamiętali i zachowali pamięć o poległych żołnierzach. Od kilkunastu lat cmentarzem w Czartorii opiekują się Państwo Teresa i Jerzy Pawelczykowie oraz wnuczek Wincentego Korytkowskiego Marcin Korytkowski.

Ostatnia aktualizacja: